Kierap
Jadąc odebrać syna w głowie układasz ranking
Której z przedszkolanek nadałbyś status kochanki
Opiekuńczy instynkt sprawia że montujesz własne bajki
Tak zazdrościsz dzieciakowi starszej koleżanki (niańki)
W biurze fuck up twe talenty każdy ma w poważaniu
Żadnej stażystki z kawą która biła by brawo
Pozostaje puszczalska lecz automat wciąga kwit
I jak gdyby nigdy nic nie oddaje dwóch dych
Ty spragniony również pochwał odechciewa Ci się żyć
W kiblu zwijasz brudny banknot i nie zmienia się nic
Dubstepowy chill chylisz się nad planem zajęć
W lewym dolnym dobrze znane okienko z PornHubem
Ciężka praca popłaca No często bywa ze nie
Chłopak się z całych sił starał a na finansowym dnie
Miał rozpierdolić tę grę a coś nie wyszło no pech
I wciąż ta niesprawiedliwość choć zapierdalasz za trzech
Ty trzymaj fason jak głodne dzieciaki z Burkina Faso
Sypną kasą ty pójdziesz tam gdzie lepiej zapłacą
Na rynku z pracą jest coraz trudniej wciąż tylko tracą
Nawet szefowie firm nie są szefami de facto
Każdy z nas ma jakiś biznes jakieś życie
Każdy z nas szuka wytchnienia patrząc w gwiazdy (gwiazdy)
Każdy z nas myśli o bezpieczeństwie kwicie
Choć nie każdy spełni sen nawet wstając o świcie
Każdy z nas ma jakiś biznes jakieś życie
Każdy z nas szuka wytchnienia patrząc w gwiazdy (gwiazdy)
Każdy z nas myśli o bezpieczeństwie kwicie
Choć nie każdy spełni sen nawet wstając o świcie
Temat to jest oczywisty
Każdy ma swoje puchary oraz swoje blizny
Nie ma co oceniać innych
Chyba nie staniemy tam gdzie oni nigdy
Mogą owszem cudze buty cię uwierać
Więc uważaj o czym marzysz by nie zrobić sobie krzywdy
Sobą dobrze być tu i teraz
Przyoszczędzisz na tych plastrach na odciski
Dziś kwit mi tu spływa ustawiłem tak
Wcale go nie miałem tam zajęło to parę lat
Nim bit się skończy to ci powiem brat
Kiedy byłem spięty to i na mnie się napinał świat
Wyluzowałem rajtuzy
Skupiam się na życiu żadna wojna nam nie służy
Patrz byłem mały jestem duży
Na tratwie do oceanu od kałuży
Od bloku do natury od betonu do trawy
Od zawsze od zabawy do zabawy
Poważnie bywam wciąż niepoważny
I nie oceniam innych bo każdy ma swoje jazdy
Każdy z nas ma jakiś biznes jakieś życie
Każdy z nas szuka wytchnienia patrząc w gwiazdy (gwiazdy)
Każdy z nas myśli o bezpieczeństwie kwicie
Choć nie każdy spełni sen nawet wstając o świcie
Każdy z nas ma jakiś biznes jakieś życie
Każdy z nas szuka wytchnienia patrząc w gwiazdy (gwiazdy)
Każdy z nas myśli o bezpieczeństwie kwicie
Choć nie każdy spełni sen nawet wstając o świcie
Skupiony na detalu łapię momenty
Które mam za wyjątkowe gdy życie bardziej cieszy
Bardziej niż kiedykolwiek przedtem czuje radość
Gdy ramię w ramię z cyfrą zwalniam choć to nie starość
Slow life pokora bycie bliżej życia w prawdzie
By poskromić własny materializm i chore szarże
Bo gdy z całym światem zadrzesz chcesz zawojować branżę
Przez chore ambicje możesz przegrać przeżyć traumę
Twój towarzysz broni zwany brakiem wyobraźni
Gdy emocje biorą górę rozum skacze na bungee
Adrenaliną nie gardzisz przeklinasz własne porażki
Się konsekwencjami martwisz wtedy kiedy nikt nie patrzy
Czy to życie dopierdala nieustannie waląc w czajnik
Czy sam prowokujesz los potem skruszony jak Crunchips
Koleżanki płyn do szklanki i z koperty sypiesz chrzan
Tak dryfujesz całkiem sam przeszukując dno dna
Każdy z nas ma jakiś biznes jakieś życie
Każdy z nas szuka wytchnienia patrząc w gwiazdy (gwiazdy)
Każdy z nas myśli o bezpieczeństwie kwicie
Choć nie każdy spełni sen nawet wstając o świcie
Każdy z nas ma jakieś oczekiwania
Każdy z nas chciałby zdrowia i oddechu
Każdy z nas lubi kiedy kasa pozwala
Choć nie każdy spełni sen nawet jak się bardzo stara