Czarno widzę
Psycholog cię zgłębi głębiej niż wziernik
U psychologa w gabinecie siedzi facet w czerni
Weekend go nie nasyca L4 nie starcza
Chciałby zwolnić się z życia brak mu samozaparcia
Stłamszony już jako dziecko i przez to
Dziś nikt nie chce umyć zębów jego szczoteczką
Prawo go traktuje jak kasjerkę w tesco
Nie chcąc przewidzieć gwarancji stosunku co tydzień wiesz do
Szkoły chodził na spidzie nauczyciele
Odrzucili zaświadczenie że ma dysintelekt
Po złości trzy lata w pierwszej szkoda
On chciał wolności szerszej niż odbyt Eltona Johna
Dziś zbiera śmieci nie naje się pensją
Bo w kulki z nim leci społeczeństwo
I toksyczni rodzice z ich winy on płacze bo się boi
Że wpisze w google'a SZCZYNY i zobaczy swój życiorys
Spuścił wzrok pomacał jaja przesunął je w bok
A doktor na to rzekł 'proszę pana
No skąd czuwa nad panem Bóg nie wszyscy pana w dupę kopną
Są ludzie bez nóg pan zamknie okno
To nie pana wina to otoczenie
Po co ta lina niech pan kocha sam siebie
Niech pan bierze przykład ze mnie i widzę tu pana raz dziennie'
Co gryzie cię sumienie to zmień je
Synek
Koszmar
Ból
Zamknął drzwi wspominał swoje szelki i lornetki
Ze szkłami typu denko od butelki
Swoje wybite szczęki prymusa
Swoje lęki i jak życzył wszystkim śmierci ściśnięty w autobusach
Teraz zapala z powrotem i porusza tych klientów
Co w detalach zdążyli się do szczętu pogubić
Własnym odkryciem największym zwycięż to dzięki sobie
A jak spieprzysz to przez ludzi
Ej czarno widzę
Koszmar
Ból