Najgorsza Sobota W Zyciu
Czekam na coś czego nie ma
I niech lepiej to coś nie zaistnieje
W tym momencie się zjawiasz ty
Klnąc lustra i w niezgodzie z cieniem
Optymalnie olśnienie wyraź
Możesz też mnie nie zauważyć
Nawet minąć jak bez zębów zbira
Ale dalej pójdziemy już osobno i razem
Ty jesteś przymrużonym niczym do ukrycia
Jesteś tym „zbyt wiele" którego żąda się od życia
Jesteś najważniejszym niczym do ukrycia
Jesteś tym „zbyt wiele" którego żąda się od życia
Czy ktoś mógłby za moje błędy wziąć
Choć trochę malutko odpowiedzialności
Bo chętnie bym popełnił je
Gdyby to było nieco prostsze
Nigdy nie wiemy ile osób o nas marzy
Idziemy osobno i razem pokaż się znów na betonowej plaży
Nigdy nie wiesz ile osób o tobie marzy
Idziemy osobno i razem pokaż się znów na betonowej plaży
Lecz pewnie byś stworzyła do tej muzyki inny tekst
To wszystko się dzieje za późno plastyczna w nas zastygła część
Piszemy sobie oboje zupełnie odrębny tekst
Pulsują w nas eksponaty gipsu odłamki w kształcie serc
Lecz pewnie byś stworzyła do tej muzyki inny tekst
To wszystko się dzieje za późno plastyczna w nas zastygła część
Piszemy sobie oboje zupełnie odrębny tekst
Pulsują w nas eksponaty gipsu odłamki w kształcie serc