Jeep
Yo, yo yo yo, okej, yo
Dostałem puzzle na Pierwszą Komunię
Tysiąc elementów, z samym niebem
I do dzisiaj tak siedzę i sobie je układam
I wyobrażam sobie, że jestem w Quebec
W Ekwadorze, o mój Boże Święty, yo
Jestem jebnięty na punkcie podróży, yo
Kiedyś byłem mały, dzisiaj jestem duży
Spróbuj to zburzyć, uh, ej
Rapuję jak jakiś murzyn, uh
Ja mam głos niższy, albo wyższy
Jak wchodzę na te bity, uh, ej, pozdro
Pozdrowienia, yo
Pozdrowienia dla każdego człowienia
Który nie zwątpił w swoje marzenia
I się nie zmieniał
Tylko się trzymał swojej drogi
Je spełniał, wiedział o co chodzi (yo) w nich
Właśnie tak, taka motywacja, uh
Spełniaj marzenia zawsze, uh, to jest piękne
Nigdy nie możesz zwątpić w to, co robisz
Rozumiesz? Nigdy nie zwątpić
Właśnie o to chyba w tym wszystkim chodzi
Żeby się w tym utrzymać
Mordy, mordeczki, yo
Bo marzenia jak granaty bez zawleczki
Wybuchają i nagle prysną
Ale wiesz, zrozumiesz, że to wszystko
Kiedyś, kiedy dorośniesz
Kiedy będziesz starszy
Zrozumiesz, że warto marzyć
Że to wystarczy, że to wystarczy
Żeby się nie sparzyć
Lepiej na gorące dmuchać
Lepiej zasuwać suwak w kurtce
Żeby nie zmarznąć
Zrozumie to wkrótce, okej, właśnie tak
Komunia święta, yo
Nie trzeba mi chleba i igrzysk
Bo w sumie to wystarczy mi ten freestyle
Dla ciebie to zimny prysznic
Jestem szybki i wściekły, yo
Jak Jeep, jak Jeep który jedzie po szosie
O Boże jestem w sztosie
Nie przeproszę, nie przeproszę
A drogą, którą kroczę będę kroczył
Mogę jeszcze nie raz cię zaskoczyć
Spójrz mi prosto w oczy
Nie zobaczysz w nich fałszu
Dla każdego ziomeczka, który
Nie zgubił balansu, yo
Liczy się prawda, a nie hajs dla lansu
Liczy się prawda, liczy się prawdziwa twarz
Ty ją masz czy nie masz? Siema, pozdrowienia
Życzę ci wszystkiego na do
Widzenia, dużo farta mordo, yo