Krochmal
Tak wiele zmian po latach
Wierzysz jak wierzyłaś we mnie
To kiepski zakład na dziś prognoza tracisz serce
Gdzie nasze miejsce
Nikt o mnie nie wie na rapowej scenie ale
Się nie dziwię skoro sam nie wiedziałem wcześniej
Nie pytaj czy jeżdżę tym jebanym Mercem
Rodzina po pierwsze
Po drugie to wsiądę jak zarobię pengę
Zegar śmierci dalej tyka Olo jesteś jestem
I tak do śmierci się spieszę i tak do śmierci wciąż biegnę
W głowie poplątane kable maszyny i bez wdech
Przyznam się do błędów później zawisnę
Pewnie urwę linę szybciej niż Ty błyśniesz
Bo zamiast nagrywać tę płytę to siedzę
I tyję i palę i piję jak Mariusz
Dobrze zraniony to czuję że żyję jedynie
W tym świecie koszmarów ziomek nie wyjdzie
Bo kurwa nie chcę już z nim pić na ulicy browarów
5 minut Chcesz to bierz te pięć minut
Ja już naprawdę nie liczę tych minut
Zyczę wszystkiego najlepszego ryju
Chcę już wyjebać i wreszcie zawinąć kubki i wóda nie wino
Rzadko canabinol bagaż się nie kalkuluje
Zostawiam za sobą to wszystko co było
Niech gadają Ci zawistni słabo idzie jak przedmioty ścisłe
Pozbyłem się już nienawiści
A nabyłem wszystko co inne i dziwne
Sparzyłem się klipem a jestem na blokach
Nie czuję się vipem a normalny chłopak
Szpital jak szkoła uczy jak podwórko
Stracę serducho dam na trackach ludziom
Ostatnie lata latam zdrowie wrzucam sobie w koszta
Firma stała prawda stara starta tak jak krochmal
Zaraz wracam nadal latam chcę ogarnąć życie
Jak upadam no to wstaję karma przeciwnikiem
Ostatnie lata latam zdrowie wrzucam sobie w koszta
Firma stała prawda stara starta tak jak krochmal
Zaraz wracam nadal latam chcę ogarnąć życie
Jak upadam no to wstaję karma przeciwnikiem
Nocą chciałeś życie zmienić
Rano się poczułeś pierwszy raz tchórzem
Jak stracisz wtedy docenisz
A nie możesz wiecznie unikać tych luster
Najlepiej byłoby uciec
Najlepiej uciąć tę pustkę
Ale się nie da czasem nie da
Po prostu przed problemami uciekać
Nowy w szeregach to presja
Jak byłeś nowy to wiesz jak
Jak było dobrze pamiętasz
W tym klubie czy na tych zajęciach
Nie zagrzejesz długo miejsca
Jak tylko toniesz w kompleksach
Wielu podpowie żebyś teraz przestał
Bo nie jest na rękę im potem jak przetrwasz
Fajnie jak melanż fajnie jak bangla
Idziesz upadać bolesna prawda
Za Tobą nie wejdzie do bagna
Po Ciebie a nagle są jak się układa
Akceptujesz bo nie chcesz odpadać
Nie do wszystkich tak samo to trafia
To nie kwestia z czego odpalasz
Jak zarobię więcej to czeka terapia
Ostatnie lata latam zdrowie wrzucam sobie w koszta
Firma stała prawda stara starta tak jak krochmal
Zaraz wracam nadal latam chcę ogarnąć życie
Jak upadam no to wstaję karma przeciwnikiem
Ostatnie lata latam zdrowie wrzucam sobie w koszta
Firma stała prawda stara starta tak jak krochmal
Zaraz wracam nadal latam chcę ogarnąć życie
Jak upadam no to wstaję karma przeciwnikiem