Baśń tysiąca i jednej nocki
Moje bardzo wielkie wino
I czerwone morze wódki sprawiły
Iż padłem na dywan do szczętu lichutki
Umysłu wiedziony resztkami
Tymi przemówiłem słowami
Dywanie mój nieś do Edenu weź
Tej nocy ten raj szeroki ma kadr
Od może do może od Tatr do Tatr
Lecę nad województwami raj zasłany ulotkami
Na gwałt potrzebny winny
Kto winny
Inny
Lecę wśród wścieklizny śmierć wrogom golizny
Golizna słowo do tańca brane
Obłapiane i obmacywane
Najgłośniejsze kapiszony strzelają na odpuście
Przesada z przesadą w złowieszczym to guście
Trzeźwieję
Koniec baśni koniec nocki
Do gniazda wracam gdzie powiat płocki
Kominy jak minarety
Ląduję na ganku
Uwielbiam zapach benzenu o poranku
Tej nocy ten raj szeroki ma kadr
Od może do może od Tatr do Tatr