Materia
Patrz synek na dziwny ten świat
Chory jakiś man what da fuck is that
Czemu taki stan rzeczy jest mów tu brat mi
Jak plus dodatni pozytywny składnik
Ostatni słuchajcie mnie tam
Gdzieś na Ziemie sieje nasienie zła
Zło co drzemie w nas po korzenie wlazło
W sumienie nam które jeszcze nie zgasło
Na hasło stań vis a vis
Gniew i zawiść krzew i zabij
Przyjmij jarzmo o którym pisali
Nie raz to lub nie oddaj duszy za nic
Swym oprawcom jedni Boga chcą
I chwalą dekalog ale na pokaz coś
Inni bogacą miłość bez wiary kultów
Sens kultury religii których tu multum
Wypatruj swego nurtu swój buduj twór tu
Wiecznie na świat się nie buntuj
Pomimo że on chorym jest
Glorii chcesz znajdź tu teorii sens
Kultywuj twój pogląd w celu doglądaj
Gdzie nieboskłon tam Bogu pokłon oddaj
I mistrzowsko czyń swoje rzemiosło
Żyj daj żyć innym niech by to urosło w nas
Kiedyś miałem sen zajebisty sen
I że widziałem świat ten zza firany mej
Gdzie ludzie jacyś trochę mniej nie ludzcy
A ludzie jakoś bardziej tu byli okej
I było czuć łączy ich coś jak więzy
Coś więcej niż sos niż kraj i język
I nie był tak ważny już stos pieniędzy
Jakoś pomiędzy nimi było to coś
Coś jak inny wymiar nas ale chemia mas
Razem tutaj wszyscy jak jeden organizm
Każdy miał ten życia blask
I może widział nas inaczej Bóg
Ja patrzę na nich tu
I zaraz minął sen wizja kino scen
Pięknych jak stworzeń filary
I znów mam przed oczami nonsens
Że ludzie giną przez nie jedność ofiary
I czary prysły znów to widzę tych złych tu
Chore umysły jakby opętał ich zły duch
Widzę kosmos widzę w naszej galaktyce
Co tutaj wyrosło tu widzę to zło
I mu się kłaniamy w pół ono jest atrakcyjne
Zło a może jednak zaprzeczysz nim nie
A ja jedynie muzyce się zwierzam man
Bo nie chce sam być w sobie zamkniętym sezamem