Świt
Rozpoczyna się wschód
Wycieram krew ze swoich dłoni
Noc przechodzi w świt
By wrócić powoli po nim
Znów wypełniają się cierpienia poligony
Wyblakła jasność wygoni demony z moich skroni
Czas ciemności zostaje policzony
Dzień ukazuje zwłoki po nim
Sam mierzyłem w nocy z broni do nich
Upaja mnie piękno śmierci
Tylko ona czyni życia piekło pięknym
Czyszczę rękojeści w świetle słonecznym
Jutro gazety podadzą wyniki sekcji
Kałuże krwi w blasku wschodzącego słońca
Odbijają ostrza noży w plastikowych workach
Pocięte ciała ofiar, śmierć nie widzi różnic
Zawsze kiedy zadaję ból
Czuję się z tego dumny
Wschód oddala zło na kilkanaście godzin
Czekam na zmrok, aż zapanuje pora zbrodni
Pierwsze promienie słońca padają na
Moje ciężkie powieki
Lepi je krew i na te flashbacki
Nie pomogą z apteki leki
Flashbacki jęków kalekich dzieci
Ich oprawcy w lewo noga, w prawo ręka leci
Kiedy rzucam odłamkowy
Potem jak chodzę na łowy
Dla frajdy na ich korpusy nabijam obce głowy
Ta, bo kiedy tonę tu w tej krwi po pas
Czuję dzikość serca zupełnie jak Cage Nicolas
Świt, wycieram krew i smar z twarzy
Nabite na pale ciała tu skwar smaży
Parzy gorąca ziemia, tu wsiąka ten basen mazi
Więc moje oczy karmazynowy tu blask razi
Na wiecznym poligonie ból w
Mojej skroni płonie
Za cierpienie niewinnych biorę tą
Broń w dłonie
Dla skurwysynów mam z miejsca jeden plan
W nocy chudną o 21 gram
(Masz nową wiadomość: , DJ B i Szczur zaraża
Zaraża zaraża zaraża zaraża zaraża
System wykrył zarazę, konieczne leczenie
Zalecana kwarantanna")