Chodź [Album]
Czuję się jak młody Zeus kiedy jadę nocą
Czekam, aż to miasto wreszcie mi postawi posąg
Wzięła mnie za rękę: "chodź" (chodź), nie spytałem dokąd
Wzięła mnie za rękę: "chodź" (chodź), nie spytałem dokąd
Wczoraj melo gdzieś na Żoli, dzisiaj raczej Moko (Moko)
Nie followuję tamtych kobiet, bo te panie zwiodą (zwiodą)
Nawet nie podchodź, ziomek, niech się zajmą same sobą (sobą)
Chętnie popatrzę, niech się one zajmą same sobą (ej)
Mówią na mnie oksymoron, mówią raper z głową
Mam oczy ostre jak żyleta, w głowie race płoną
Nie rusz tych narkotyków, mordo, bo jak Kazek kopią
Widzę jej bluzkę, wiem, że ma tam tatuaże pod nią (ej, hm, prr, ej)
Pijesz to wino teraz (ej), ledwo wstał i na melanż
Wpierdol jak, wpierdol jak Tina zbierasz
W sumie to wiem, bo tam bywam nieraz (ej)
Que sera, sera, dzisiaj nareszcie na mieście afera
Zrobię tu ferment i legnie kariera
Więc kończmy te brednie, nie, nie chcę aftera (ejj)
C'est la vie, c'est la vie (c'est la vie, c'est la vie)
Gdzie moi ludzie? Już nie ma ich, nie ma ich (nie ma ich, nie ma ich)
Dzwonię i dzwonię, ale nie odbiera nikt (nikt)
Halo? (Halo?) Jebać ich (prr, ej)
Zamawiam auto, czuję mentole i czuję twój szampon
Do samochodu wsiadamy ze szklanką, życie jest bajką (życie jest bajką)
Czuję się jak młody Zeus kiedy jadę nocą
Czekam, aż to miasto wreszcie mi postawi posąg
Wzięła mnie za rękę: "chodź", nie spytałem dokąd
Wzięła mnie za rękę: "chodź", nie spytałem dokąd
Czuję się jak młody Zeus kiedy jadę nocą (jadę nocą)
Czekam, aż to miasto wreszcie mi postawi posąg (jakiś posąg)
Wzięła mnie za rękę: "chodź" (chodź), nie spytałem dokąd (ależ dokąd?)
Wzięła mnie za rękę: "chodź" (chodź), nie spytałem dokąd (ależ dokąd?)
Kiedy tu idę nad Wisłą, widzę tu wszystkich i wszystko
Widzę tu przeszłość i przyszłość, swych oponentów
I swoją publiczność, obie te grupy chcą zdjęcie mi pstryknąć
Obie chcą rękę uścisnąć, widzę tych ludzi, z którymi tak długo łączyła mnie bliskość
A których tu dzisiaj bym wolał uniknąć
A my rozmawiamy nadal, nasze słowa plączą się
Mówisz mi, że musisz spadać, ja blefuję: no to pech
"Chociaż nie" mówisz nagle może jeszcze minut pięć
Nie wiesz jak mi imponuje że nie robisz min do zdjęć, wiesz?
Leci tu We Are Your Friends, dawaj na drinka i kęs
Chociaż na co dzień nie tykasz tych mięs, nie? (Tak) troszeczkę stypa tu jest
Sorry, zazwyczaj muzyka tu fest, ale już wydam tu cash
Do trumny nie wezmę go, więc musze wydać go gdzieś
Znamy się, nie musze pytać co chcesz, więc
Niosę wódkę z gazowaną wodą
Nie musisz mówić nic, jesteś chodzącą anegdotą
Dziś twoja szminka jest ciemniejsza niż me calimocho
Ty mnie prowadzisz, a ja nadal nie wiem dokąd
Czuję się jak młody Zeus kiedy jadę nocą (jadę nocą)
Czekam, aż to miasto wreszcie mi postawi posąg (jakiś posąg)
Wzięła mnie za rękę: "chodź" (chodź), nie spytałem dokąd (ależ dokąd?)
Wzięła mnie za rękę: "chodź" (chodź), nie spytałem dokąd (ależ dokąd?)
Czuję się jak młody Zeus kiedy jadę nocą (Zeus kiedy jadę nocą)
Czekam, aż to miasto (czekam, aż to miasto) wreszcie mi postawi posąg (mi postawi posąg, jakiś posąg))
Wzięła mnie za rękę: "chodź" (chodź), nie spytałem dokąd (ależ dokąd?)
Wzięła mnie za rękę: "chodź" (chodź), nie spytałem dokąd (ależ dokąd?)
Wtedy ja jadę nocą (jadę nocą)
Wtedy mi postawią posąg (jadę nocą)
Nie pytałem dokąd (ależ dokąd?)
Nie pytałem dokąd (ależ dokąd?)