Niby
Matka była ze mną duszą lecz fizycznie ciągle w pracy
Co poradzi młody chłopak który niby wszystko ma na tacy
Rodzice uważają że ma wszystko
A przez to Ich wszystko traci wszystko łącznie z marzeniami
Ona woli hajs niż spędzać czas z dzieciakami
Ojciec żył niby był trochę pił
Wybierał imprezy i późne wypady wieczorami
Tato a nie lepiej było zostać z nami
Nie zostawiać nas z pytaniami
Zrobić zadanie domowe przybić piątkę na zgodę zabrać te lęki me w porę to wszystko byłoby zdrowe
A tak jest chore
Dokładnie przyglądam się Wam z niedowierzaniem
Szlocham w poduszkę co noc bo jutro sam znów tu zostanę
Ja proszę dziś Boga nieraz by usłyszał moje wołanie
Bo oczy mam całe we łzach i w głowie wciąż jedno pytanie
Rodzice opuszczają Cię co chwilę wciąż mówią
Nam że nie mają szans
Że życie im tak szybko przez
Nas płynie a na miłość jeszcze będzie czas
W dzieciństwie było ich aż tyle i palca nikt nie stracił chociaż był sam
Jednego dnia biegała matka z krzykiem a
Ojciec idzie w tango taki jest Świat
Dlatego chleje i ćpam dlatego pije i gram
Zastanów się dziś sam po co to robię
Bo kurwa jestem sam
Bo Ciebie niema tam gdzie masz być
Bo Ciebie nie ma tam i jak tu żyć
Bo Ciebie nie mam ja rozumiesz
Bo ciebie tracę znów ja czujesz
Bo Ciebie kocham a Ty mnie
Czy muszę dziś tu krzyczeć i pisać byś w końcu obudził się
Boże sam już nie wiem ratuj proszę! Tylko jego czy mnie
Boże sam już nie wiem ratuj proszę! Tylko jego czy mnie
Dokładnie przyglądam się Wam z niedowierzaniem
Szlocham w poduszkę co noc bo jutro sam znów tu zostanę
Ja proszę dziś Boga nieraz by usłyszał moje wołanie
Bo oczy mam całe we łzach i w głowie wciąż jedno pytanie
Widzę wielu młodych ludzi w oczach ukrywa się pustka
Jedni się boją czasami obudzić drudzy się boją popatrzeć do lustra
Atmosfera w domach jest duszna wszyscy nabrali nagle wody w usta
Kolacja w ciszy a potem do łóżka tak się otwiera ta pandory puszka
Rozmowa jest lekiem kłótniami ładujesz broń
Nie potrzebujesz cegieł słowami zbudujesz dom
Czasami masz go dość wtedy Ci pulsuje skroń ale gdy będziesz na dnie to zgadnij kto wyciągnie dłoń
Dokładnie przyglądam się Wam z niedowierzaniem
Szlocham w poduszkę co noc bo jutro sam znów tu zostanę
Ja proszę dziś Boga nieraz by usłyszał moje wołanie
Bo oczy mam całe we łzach i w głowie wciąż jedno pytanie
Niby wszystko masz niby Ojcze Nasz i matkę znasz
Niby wszystko gra tak jak ma niby
Wychowujesz się jednak sam