Sopot 5 rano
Wbite w płuca pale zielone
I piasek ślepnie
Od stóp rozbity
Oddycha miasto
Blaszanym powietrzem
I bielą sukienek od życia odcina
Fryzjer zmęczony
Pośpiechem strzyżenia
Kelnerka bezwładnie opada
Na klęczki
I mewy krzyczące
O wodzie niczyjej w morzu miłości
Dziób zatapiają
Przechodzą miesiące
Kolorem tęczy
Barwią usta
Płomieniem z jedwabiu
Z rozsądkiem rozmyte
Wczorajsze nadzieje
Dziś z piasku zamkami
Przez wodę zabrane
Tańczące miłostki
Pustym porankiem
Słońce wchłaniają
Ciszą się szpecąc
I róże leżące bladością świata
Porzucą łabędzie
Biletów szukając