Na Dole
Wewnątrz w środku najniżej
Na samym dnie
Na dole w ciemnościach
Błogościach
Tak że niemal nie wiadomo gdzie
Wciąż na jawie zwyczajnie
Wciąż normalnie
Tak przy wszystkich
Noszę to w tłumie
I to w biały dzień
Nie oddałam jeszcze tyle spraw sobie
Odłożyłam
Jednocześnie zapomniałam
O tym wszystkim co na potem
A jak przyspieszyć jak
Siebie jak
Zmienić relacje z czasem
Inaczej by traktował nas
By inaczej traktowały się
Te wszystkie marzenia
By to one czekały
W kolejce do wejścia
Do urzeczywistnienia
One same
Na narodziny swoje
Na stanie się
Na swój dzień
Później walczyły o przetrwanie
O własne bycie lub nie
Na dole
W ciemnościach błogościach
Tak że niemal nie wiadomo gdzie
Tak przy wszystkich noszę to w tłumie
I to w biały dzień
Niech nie spadają na meteorytach
Spadają i się spalają
Wyglądają ładnie i zwodzą
Odległe dalekie
Zawsze dotykają głęboko
Sprzężenie zwrotne
Przeszłość zagląda do przyszłości i odwrotnie
Co przyniesie to ostrzeżenie
Dla każdego po bajce
Po jednej dla mnie i dla ciebie