Letnie Przesilenie
No i jestem w boju ustalone miejsce ziomuś
Słyszę sprzeczkę w pokoju na trzecim piętrze w domu
Sępię bletkę komuś widzę koleżkę z bloku
Mam resztkę jointów obcinam dupeczkę pomóc
Ziomal z bratem kłócą się o bezsens powód
To śmieszne
Znowu to samo odpal wreszcie samochód ej podjedźcie
Po koleżanki i po resztę ziomów
W osiedlowym sklepie biorę czereśnie pluję pestkę w progu
Browar z giętą witam się z kasjerką
Częstuję się cukierkiem z miętą ziomal czeka za fajerką
Odpalam szluga i dzwonię po drugą furę
Próbuję znaleźć płytę ziomek opowiada nudną bzdurę
Brudno w furze ale masz tu gówno mówię
Rzucam tym czymś w rudą Ule i znajduję hashu grubą grudę
Odpalam nic nie mówiąc muzę
I daję tak głośno aż się tam z tyłu wkurwią ludzie
Dojeżdżamy na miejsce wreszcie jest wcześnie jeszcze
Ziomek kontynuuje te brednie śmieszne
Mówię daj papier skręcę dokruszę nawet więcej
Bletki łapię w ręce a on jak zawsze ma pretensje
Że puściłem w przejście ale nie w jego stronę
Męczące to jego gadanie ja pierdolę
Ktoś wpada do wody choć niekoniecznie miał ochotę
Mogła nie stać blisko brzegu bo to niebezpieczne potem
Jem giętą z grilla niech trwa ta chwila
Nie chcę by się kończył chill out
Chcę dalej sączyć piwa nagle napływa chłodny klimat
Sufit jakiś mroczny chyba deszcz nas zaskoczy bywa
Wietrznie chmury ciężkie pachnie deszczem
Trzeba się zawijać zamiast patrzeć jak zaraz jebnie
Morda z bratem dalej mają swą aferę
Jakiś typ sępi ode mnie szluga więc odpulam tą pazerę
Biorę grilla idę się odlać w las
Mówię „Weźcie resztę rzeczy"
Nikt nie słyszał i nikt nie zaprzeczył
Znowu w wózku mijamy tablice miejskie
Dobrze wszędzie ale u siebie jest mi najlepiej
Jest ciepła noc ławka lub może jednak chodźmy gdzieś
Idea tylko jedna nocny jest
Śmiechy lub awantura zawiechy lub sprawa która
Nie ma szans czekać więc plan zmieniać mam akurat
Pomóc próbuję noc i tak skończy się w południe
Lub później chuj wie jak pójdzie
Póki co czekam na samochód
I tak nie mam co robić a z tego może być dochód
Przed lokalem obchód mają najebane dupy w szoku
Alkoholu skutki z nimi jakieś głupki widok smutny w opór
Wbijam się a oni mają czekać w aucie
Szukam kogo trzeba mam tam swego człowieka wsparcie
Wracam i swoje inkasuję
Wszystko git im pasuje spotykam ziomka więc z nim pakuję
Się do wózka i na buszka lub dwa
Bierzemy dwie znajome browar puszka szlug blant
Przepnę się pasem ziomal ciśnie lepiej trasę
Częstuję panny Malborasem kręcę tymczasem
I mówię dawaj wstąpimy na jakąś szamę
Oni ochotę mają także więc może zapiekane
Git git mówię weź daj jakiś rap
Wyłącz ten bigbeat nie hamuj tak bo wylał łyk mi
Się na sztany szybki wjazd tu blisko zapiekany
Parkuj obok bramy nosz kurwa ja znów oblany
Szama jak szama ponad średni standard
Z nalewaka Fanta pełny samar jedziemy dawaj
Kurs pod blok balanga trwa noc w noc
Tu się nic nie zmienia miałbyś tego dość w rok
Bujam chwilę i wracamy centrum
Gdy wyjeżdża patrol z zakrętu
Dwóch klientów kurwa jebać ich
Zawsze muszą zepsuć wieczór gieta musiałem ojebać w mig