Pojebka

Jest mnie dwóch albo trzech uważaj nie zmoknij
Weź tylko jeden wdech
Z mej odskoczni
Podnieca mnie sam gniew i wszystkie jego cząstki
Z biblii zlizuję krew pluję w oczy wyroczni
Czynem dzisiaj lęk jak i instynktem pierwotnym
Dymem zatruwam tlen oddycham nim swobodny
Uroniłeś łzę Towar numer jeden z mocnych
Przechodzi Cię dreszcz i odruch wymiotny
Mych słów dotknij w tej utopii trawię wasz żar
Jestem od tych co ich tropi się po prawdach
Motyw pokmiń ten stan lotny niczym ważka
Ty to popij bo po tym Loki się zhaftał
To Pan Nocy chce Twój odczyn Ty wybieraj
Posyp albo bosy będziesz nosił los imienia
Po czym stoczy się świat kosy dosyć głosy wykrzywienia
To czym Cię on broczy to iloczyn mocy przejaw

Zapadła już klamka przez to że się niszczę
Chcę tłumaczyć sobie ból że coś jest warty
Widzę to w przesłankach odczuwam przez wizje
Co zobaczy najwyższy ze składni
Taka moja karma karmię swoją schizmę
By wypaczyć i wynieść na drogę prawdy
W ten sposób od dawna wypluwam ziom truciznę
Co nie znaczy że masz się tym karmić

Droga jest zaklęta w sentymentach on zakręca
Stań w odmętach swego tętna wizji piętna
Puenta po następstwach bywa przeklęta w swych kuźniach
Odpal skręta bo zapełniam się jak próżnia
Wypalam się jak nadzieja i jak devil macham puentą
Zapijam esperal i zagryzam rtęcią
Dzisiaj do końca dostrzegam a raczej wykrzywiam piękno
Patrzę się na regał przypierdoliłbym następną
Zegar wybił zgon brakło czasu jak i barier
Zawsze gdy przychodzi noc mam psycho liryczny adwent
Znam ten głos czy to zło Chyba prawie zgadłem
Czy już osiągnąłem dno Jeszcze pomacham szpadlem
Czuję złość widzę los W plecach bagnet
Czuję swąd Widzę coś za weneckim zwierciadłem
To kolejny sztos Ty bracie trzymaj farbę
Jeśli czujesz przekaz flow znaczy że jeszcze nie umarłem

Leczę się tu dźwiękiem z lewej demon po prawej jego matka więzi wiąże
Podsuwa panienkę stworzoną z ludzkiego ego obawiam się że zjawa chyba zaszła ze mną w ciążę
Wyobrażam sobie ten dzień Armagedon Narodziny diabła mój własny Czarny Książę
Chaos wszędzie modlą się do niego spokojnie sobie wmawiam „będzie dobrze
Nadzieja ze spiżu wiarą znicz Weź się tak nie schizuj mówię Ci
Czuję go w pobliżu idzie świt a ja podgrzewam w prodiżu nowy schiz
Specjalnie dla Ciebie na sprawdzenie silnej woli
To ciśnienie ma nadzieję Ci Twą czaszkę rozpierdolić
Po co było Ci to Nie wiem Tępo mówię „po nic
Bo wspominam jak pod niebem zestrzeliwałem anioły
Tym mauserem 98 dziś wiele ciał naniosę
Przy kościele je na stosie pościele ogień poproszę
Mam to w nosie tak co najmniej
Moje motto na dzień Otto czuć się totalnie bezkarnie
Gorąco w nim głośno wypaczać ma wasz mózg
Różnice stanowczo kryją się w zakamarku
Nie będę tu owcą i żaden ze mnie pastuch
Pod prąd za prostą na złamanie karku

Powiedz czy tą gadką coś osiągnąłeś
Ty kurwa wypominajko ty Pokaż dłonie!
Jestem baśnią którą tak o pisze pojeb
I nawet jeśli ćpam to za swoje świadomie
Na znak kolejni łakną być demonem
Pochlastać jest mi łatwo się w psychozie
Kurestwa bestw i banknot nie ukoję
Narasta kurewski ranko paranoje
Czują snują ronią runo roją tu no to rzut dumią by czas ująć
Gdy ratują Twój los na dnie
Ja jednak za długo byłem po stronie czarnej i tak delikatnie mówiąc ha mną zawładnie
Nie czuję się Bogiem choć czuję część Go w środku
W słowie ogień Ty mi powiedz czy w oczach siedzi potwór
Tak o myślę sobie „co tam siedzi w tamtym chłopcu
A w międzyczasie se robię meskalinę z pejotlu
Psycho doktur naukowiec ze skrzywieniem
A mam jeszcze trochę proszku pod nadzieję
Proszę Ciebie coś mów muszę zblokować myślenie
Jak od much od kostuch odpędzam się jak szaleniec

Daję kapkę bodźców wizerunek żali
Czas popalić parę mostów i któregoś z siebie zabić
Mam tu towcu od głów do słów popierdolców pali Kain
Zapraszam Cię na walonków do mojej otchłani

Kto to Kto to Twój sobowtór
Wszystkie wcielania mamroczą psycho roztrój
Co to Co to Głos rozsądku
Odzywa się tylko po to aby zniknąć w zarodku
Monstrum chce wiedzieć co to hazard
Chce zagrać w Jak zajebie Raperaza
Cokolwiek byle nie wiem Się wykrwawiał
Znowu wychodzę z siebie by pochłaniać
Nakręca się projekcja nie kłam
Bestia heksy ekstaz presja w tekstach się powiększa
Napiętrza się sam ten stan przestań
Przesłań od jestestwa przeszła setka przez ten ekstrakt
Lecz tak jak ta reszta częsta reszta też tak beszta
Wnętrza męstwa wiesz sam nie stać Cię na sześcian sza szaleństwa
Psycho spektakl kurwa akcja puszczam na Ciebie bełta
Po spuszczeniu Ci się na twarz
Popierdolony projekt socjopaci w maskach wydawca
Stracił śledzionę z pomocą noża do masła
Wszystko urojone już jadą Cię wsadzić w kaftan
Ziomie nie mów o niej bo w jej łonie szatan nasrał
Wjeżdża Mad Max kurwy taś taś Masta basta
To jest wasz rap czyli czkawka i astma
Stylem szastam aż tak nad nad czas protoplasta

Szlachta krwią się bruka szlachta nienawidzi szajstwa
Każda rap suka duka każdy raper kurwa kastrat
Bo każdy wydawca kutas To jest pierdolona rap gra
I tak liżą się po dupach tu na oczach państwa
Państwo słuchają Eunucha
A ja na niego charkam
To tylko kolejna sztuka kładź ją na blat luta pach pach
Jeśli chcesz tego słuchać słuchaczu musisz się naćpać
Czyś Ty kolego zgłupiał
Ja to tylko trawka

Músicas más populares de Nikone

Otros artistas de Hip Hop/Rap