Światło
[Zwrotka 1]
Ej, dookoła ludzi gwar, świateł gra
I oślepiający blask, a ja siedzę tutaj sam
W środku dnia, w ciemnej celi
Potrzebuję zmian, kto w me życie je wcieli
Będę cierpieć od nadziei i nie cierpieć cieni
Aż w ego cytadeli się objawi psychodelik
Ludzie wokół mnie, jedni ciemni jak w Kenii
Albo niemi, przytłumieni jak Kenny
Drudzy rozjaśnieni jakby wyszli z kniei ku idei
Pokolenie Ikei z nowym numerem IMEI
Każdy woła mayday, chaos do potęgi entej
Widzisz to co chcesz, niebo albo smugę chemtrail
Z Waszyngtonu aż do ziеmi świętej
Pod pokrywą nieboskłonu to rozgrywka fair play
[Refren]
Już nie bojе się ciemności, noszę w sobie ją jak
Światło, światło, światło, światło
Już nie boje się ciemności, noszę w sobie ją jak
Światło, światło, światło, światło
Już nie boje się ciemności, noszę w sobie ją jak
Światło, światło, światło, światło
Już nie boje się ciemności, noszę w sobie ją jak
Światło, światło, światło, światło
[Zwrotka 2]
Co by się nie działo, mówię sobie "Zmień podejście"
Przez to leczę duszę swą i ciało jednocześnie
Nie raz się nie chciało, a trzeba hartować mięśnie
By to przechodzić bezboleśnie
Znosiłem ten ból by posiłek dla duszy był pożywny
Nie raz kochałem mocno cię, a skutek był przeciwny
Zaakceptowałem siebie, jestem silny jak nigdy
Dziś umiem kochać innych nie wyrządzając im krzywdy
Zagajam stare blizny, spajam stare schizmy
Sam ustalam własne małe katechizmy
Dbam o dobro bliskich i o dobro mojej ksywki
Integruje całe moje życia spektrum z rozsypki
[Refren]
Już nie boje się ciemności, noszę w sobie ją jak
Światło, światło, światło, światło
Już nie boje się ciemności, noszę w sobie ją jak
Światło, światło, światło, światło
Już nie boje się ciemności, noszę w sobie ją jak
Światło, światło, światło, światło
Już nie boje się ciemności, noszę w sobie ją jak
Światło, światło, światło, światło