Moment [Album]
Na lewej ręce miał zegarek
Przeważnie tam gdzie chodził to widziany był w browarem
Pracował w nocy gdzie
Głośno nie mówił nie za barem
Melodie nucił pod nosem jak smucił się żył dalej
Z ulicy talent z domu był biedny ale konkretny
Do rany przyłóż raczej jak dla innych rzadko wredny
Raczej potrzebni są tacy ludzie przypał zaliczył został nie uciekł
Coś sobie ćwiczy skończył naukę
Nie miewał długów zawsze oddał też słuchał Janka pożycz
Śmiał się z tych o których zwrotka
Miał rodzinę z którą wszystkim co mógł to się dzielił
Miał w sercu ich od poniedziałku zawsze do niedzieli
Byli też tacy którzy się śmieli czy tam śmiali nieważne
Wpierdol dostali a tak sapali to on wychodził nie inni cali
Wspierał jak tylko mógł swoich ziomali
Co na klatkach ciągle stali jeszcze
On forma życia tamci to leszcze
Zresztą nie będę o nich pisał mordo bo to spieprzę
Wezmę se tylko łyka wody zanim powiem resztę
Zawsze jak ktoś gdzie potrzebował pomocy
Leciał jakby go wziął i wystrzelił z procy
Za dnia czy w nocy to po prostu dobry chłopak
Bogaty sercem nie na mordzie brokat
Następny przystanek Warszawa ochota
Podbija pacjent trochę zachrypnięty wokal
Straciłem pracę najebany mówi popatrz
Kup mi Pan gorzałę pijanemu nie chcą podać
Woda
Nie woda wóda biała czy ruda
Pierdolnę nawet czarną tylko kup mi teraz tutaj
Nie ma problemu wracaj bezpiecznie z buta
Wziął gorzałę poszedł w chuj jeszcze mu pociupał
Teraz o tym co wpierdolił się w kłopoty
Właśnie wrzucił w hazard 200 koła złoty
Wsadzić wszystko co miał było jak narkotyk
Ze 40 lat na to chodził do roboty
A żona czeka w domu pewna że wypłatę niesie
A Pan żej wszystko przepierdolił Panie Prezesie
Mówi co zrobić ma desperat wypija prawie 07 rudej aż do zera
I wsiada do czarnej BM'Y na kozackich felach
Na cały świat wyjebka nic go nie obchodzi teraz
Fortuny nie ma już z żoną też poszła afera
Ze wsteka wrzucił luz i jedyne na driver'a
Najebany poszedł bokiem z piskiem pod blokiem
Parę głów co nie spało wyglądało z okien na ulicy deszcz
Widać auto i chłopaka też co wraca ze sklepu
Przez ulice teraz idzie gdzieś
I widzi auto gościa co mu kupił wódę leci rozpędzone
Czy go widzi
Czy hamuje
Już nic nie czuje to koniec krew na betonie
Przykro mi skarbie już do Ciebie nie zadzwonię
Nic tu po gadce mordy są zdziwione
Nie z własnego wyboru właśnie odszedł od nich ziomek
Ja właśnie stoję w ciszy przy oknie z gibonem
I myślę sobie mordo że życie to jest moment ta