Przebaczenie
Smutne dni przekreśliły mnie skrycie
I choć tańczę z beztroską motyla
W mojej sukni pół niebieskiej pół lila
Jestem już jak wspomnienie nie życie
I czegóż ci nie przebaczę
Uśmiechając się jak gejsze
Nawet słowa od lodu zimniejsze
Nawet to że cię już nie zobaczę
Nawet to
Że rumieńce lata pobladły
Liść złoty z wiatrem mknie
Że i klonom liście opadły
I mnie
Że rumieńce lata pobladły
Liść złoty z wiatrem mknie
Że i klonom liście opadły
I mnie
Przebaczę nawet to że zwiędły kwiaty
Że życie moje wstawione w cień
Że więdnie bez światła dziennego
Że codziennie opada z niego
Pożółkły zwiędły dzień
Że wszystko się psuje i paczy
Cieknie zgnilizną broczy
Na zawsze z rozpaczy
Tylko czasem na krótko z rozkoszy
Że rumieńce lata pobladły
Liść złoty z wiatrem mknie
Że i klonom liście opadły
I mnie
Że rumieńce lata pobladły
Liść złoty z wiatrem mknie
Że i klonom liście opadły
I mnie
Że pierś moja coraz słabiej oddycha
Krew moja wolniej płynie
Że w sieci smutku jak w pajęczynie
Leżę spętana i cicha
Że jesień co chodzi w szalu czerwonym i złotym
Przegląda się w owalu jeziora
Jest chora i nic nie wie o tym
Że to mnie pochowają w jej szalu
Że rumieńce lata pobladły
Liść złoty z wiatrem mknie
Że i klonom liście opadły
I mnie
Że rumieńce lata pobladły
Liść złoty z wiatrem mknie
Że i klonom liście opadły
I mnie