Ochlofobia
Kiedy nawijałem ciszę nie zdawałem sobie sprawy
Że to wszystko do mnie wróci lecz za błędy trzeba płacić
I pierdole rap jak nigdy mam go po to żeby krzyknąć do ciebie
Albo szepnąć do ciebie i to wszystkie relacje kurwa
Robię płytę z tekenem chociaż nie powinienem
Czy w nią wierzę? Sam już nie wiem
Bo jedyne czego jestem tutaj pewny to flow
I tego że jakby chciała pewnie dalej byłbym z nią
Nie musisz tego słuchać to ja muszę do was mówić
Bo przez samotność wygasł instynkt rozmawiania z ludźmi
Był to dla nas problem i staram się to zmienić
Nic nie poradzę na to że się wstydzę cudzych źrenic
Gdzieś w moim życiu zgubiłem stany pośrednie
Albo wpycham się na szczyty albo wmawiam depresję
Sam siedzę w nocy sam chodzę sam proszę sam mówię
Sam płaczę sam walczę ze światem jak trzeba sam się wzniosę
Znów wieczoru i nocy puls zwalnia rytm
By nad ranem nie przyszedł lęk
Znów wieczoru i nocy puls zwalnia rytm
By nad ranem nie przyszedł lęk
Moje serce jest jak bagdad tysiąc kul na jeden kwadrat
Chyba w końcu rzucę rap żeby mieć do czego wracać
Ufam kilku ludziom reszcie przestrzeliłbym skronie
Nie zawieram znajomości bo mają mokre dłonie
Błąkam się po mieście nic innego dla mnie nie ma
A wczorajsze plany to dzisiejsze marzenia
Dotykają mnie zapachy smaki spojrzenia głosy
I zamiast sprawiać radość czuję jakbym się w nich topił
Choć myślałem że nie wrócę znowu garściami jem persen
Żeby tylko złapać sen ten boże jak śmiesznie
Chwyć mnie za ręce powiedz wszystko będzie dobrze
Stworzony do upadku bo po każdym się podnoszę
Mówią że to dobrze znoszę mam zasady kurwa rozkmiń
Śmieję się wśród ludzi płaczę tylko w samotności
Wśród ludzi których kocham tu gdzie nie lubi mnie większość
Gdy wychodzę z twego domu rozpłakuję się jak dziecko
Zawsze
Znów wieczoru i nocy puls zwalnia rytm
By nad ranem nie przyszedł lęk
Znów wieczoru i nocy puls zwalnia rytm
By nad ranem nie przyszedł lęk
Znów wieczoru i nocy puls zwalnia rytm
By nad ranem nie przyszedł lęk
Znów wieczoru i nocy puls zwalnia rytm
By nad ranem nie przyszedł lęk