Beczkowóz
Mój dziadek przed laty gdy jeszcze był młody
Do straży należał ogniowej
I nosił na głowie hełm wielki i złoty
Był pierwszy w drużynie szturmowej
Beczkowóz beczkowóz beczkowóz
A za nim drabina
To jedzie do ognia
To jedzie strażacka drużyna
Przez miasto powiada gdy ogień się palił
Beczkowóz jak burza się toczył
Przechodnie na baczność w popłochu stawali
Z daleka go każdy zobaczył
Beczkowóz beczkowóz beczkowóz
A za nim drabina (pali się)
To jedzie do ognia
To jedzie strażacka drużyna
Na wozie sikawka i dzwon jak z dzwonnicy
Beczkowóz w zaprzęgu dwa konie
A dziadka to znali na każdej ulicy
Bo on grał na alarm na dzwonie
Beczkowóz beczkowóz beczkowóz
A za nim drabina (jadą)
To jedzie do ognia
To jedzie strażacka drużyna
Dziś dziadzio gdy widzi strażacką drużynę
Zdejmuje swój złoty hełm z kąta
Opuszcza na chwilę puchową pierzynę
I krzyczy Gdzie dzwonek i pompa?
Beczkowóz beczkowóz beczkowóz
A za nim drabina
To jedzie do ognia
To jedzie strażacka drużyna
Aż czas się przesunął do przodu troszeczkę
Beczkowóz gdzieś leży na złomie
Dziadunio wspomina poczciwą swą beczkę
Bo znów chciałby zagrać na dzwonie
Beczkowóz beczkowóz beczkowóz
A za nim drabina (jadą)
To jedzie do ognia
To jedzie strażacka drużyna
Beczkowóz beczkowóz beczkowóz
A za nim drabina (jadą)
To jedzie do ognia
To jedzie strażacka drużyna