Wrócić – Wylot
Zbyt zaufałem lufce i zwiniętej stuzłotówce
Odpowiedź przyszła w jednej sekundzie na porodówce
Zachodni wiatr przewiał myśli w chorej makówce
Jak halny co dla górali kończy się ich samobójstwem
Walka z lustrem z cieniem z demonami
Dla tych co zwierzą w tym co go zwą imionami
Ten co mówi językami wszystkimi chodzi nocami zimnymi
Co ukrywa się gdzieś pomiędzy innymi
Widzieli go raz siedział na kamieniu drzemał
Spojrzeniem kamienował oddechem powalał drzewa
Był Adam i Ewa i on podobno
Nawet gdy jest ciemno na tarczy noszę godło
Pode mną siodło jadę tam gdzie horyzont
Jadę tam gdzie horyzont
A gdy to usłyszysz to zabije mocniej serce w piersi twej
W tej ciszy co spowija nocą wszystkie moce dobre i złe
A gdy to usłyszysz to zabije mocniej serce w piersi twej
W tej ciszy co spowija nocą wszystkie moce dobre i złe
Siedzę w parku na ławce i obserwuję pościg
Gonią ku szczęśliwości ludzie dorośli
Wrośli w kult zazdrości wciągnięci w zawiłości
Zmęczeni mieszkańcy planety Ziemi
Dla jednych czas się żenić dla innych czas umierać
A tak czy inaczej tylko tu tylko teraz
Los poniewiera ja mam futerał i mam broń
Nie pójdę na dno choć pewno nie będzie łatwo
Nie zawsze światło pada na drogę przed tobą
Skurwiele gonią za tobą mam w sobie bombę jądrową
I tak powoli ich gonitwę zmieniam we własną modlitwę
Przedzieram się przez sitwę
A gdy to usłyszysz to zabije mocniej serce w piersi twej
W tej ciszy co spowija nocą wszystkie moce dobre i złe
A gdy to usłyszysz to zabije mocniej serce w piersi twej
W tej ciszy co spowija nocą wszystkie moce dobre i złe