Wzejdę polnym makiem
Wzejdę polnym makiem byś mnie znalazł w złotym łanie
Wzlecę w niebo ptakiem byś mnie dostrzegł w chmurze białej
W środku lata więdną maki opuszczają gniazda ptaki
Lecz zapomnij że nawet najczerwieńsze więdną maki
Rozsypię kosze gwiazd w lipcową noc
W złotym kłosie znajdę cię nim przyjdzie dzień
Rozsypię kosze gwiazd w lipcową noc
W złotym łanie znajdę cię nim przyjdzie dzień
W ruczaj się zamienię byś ugasił swe pragnienie
Ogniem rozpłomienię byś się ogrzać mógł jesienią
Do dna w słońcu wyschnie strumień rano z ognia popiół tylko
Lecz zapomnij że zawsze rano z ognia popiół tylko
Rozsypię kosze gwiazd w lipcową noc
W złotym kłosie znajdę cię nim przyjdzie dzień
Rozsypię kosze gwiazd w lipcową noc
W złotym łanie znajdę cię nim przyjdzie dzień
Rozsypię kosze gwiazd w lipcową noc
W złotym kłosie znajdę cię nim przyjdzie dzień
Rozsypię kosze gwiazd w lipcową noc
W złotym łanie znajdę cię nim przyjdzie dzień
W podróż cię zabiorę za siódmy uśmiech siódmą łzę
W podróż cię zabiorę gdzie piołun słodki słodki miód
W pola słońcem malowane gdzie dzień i noc łoże i stół
Lecz zapomnij że nawet najczerwieńsze więdną maki