Koniec
Powtarzam sobie że to koniec
Szósta płyta drugi rok przecież to chore
Nie mamy o czym gadać nawet pieprzyć nowych kumpli
Najlepiej pisałem sam jak palec
Już nie chce mi się być raperem raper dziś to chuj do szczania
Wstyd że dzielić z nim mam scenę
Takich jak ja jest kilku jeszcze wróć
Takich jak ja jest w pizdu jeszcze
Na kostkach ślady zębów jak stygmaty
Na sumieniu zbyt wiele żeby świecić tu przykładem
Na ciele wypisane słowa starszych braci
Obiecałem nie zawiodę jeszcze będziesz dumny Radek
W dzień śpię po nocach piszę albo dzień w dzień po nocach pite
Żeby wyrzygać to zło na płycie
Skacowany w lustro pytam
Jak żyjesz
Ambicje rozsadzają łeb mi jak wylew
Po wczoraj całe miasto znów coś mówi o nas
Po wczoraj całe miasto znów się tuli do nas
I odpycham je jak cham bo nie mam klasy
Po wczoraj znów mam kilka słabych wersów i nie mam kasy
I tak słyszymy się od nowa i znów mam powód żeby
Dać ci powód mnie szkalować
No witam cały ja rozpadam się na części
I nie wiem czy mi jeszcze starczy sił na dzień jutrzejszy
Może jestem tylko głosem w twojej głowie
Choć nie wiemy nawet czy tak na serio
Jednak chciałbym znać odpowiedź
Czy jeszcze zechcesz ruszyć tam ze mną
Od teraz miało być inaczej obiecałem innym być jako facet
A często jest mi wstyd ty płaczesz bo nie umiem żyć inaczej
Tak jak ty