Gdyby dyrygent byl krokodylem
Gdyby dyrygent był krokodylem
Tych, co źle grają, zjadłby - i tyle
Zagrałyby źle skrzypeczki
Zafałszowałyby altówki
Bez niepotrzebnej sprzeczki
Mniam mniam - bez jednej wymówki
I puzony, i rogi
Mlask - bez przestrogi
I kotły, i czynele
Nie dogadując wiele
I bębenki od ręki
I szparko
Harfę z harfiarką
I flet wnet
I oboje, kontrabasy
Jak plasterki sporej kiełbasy
Pięć trąbek na jeden ząbek
Klarnety na wety
A na ostatku, niestety
Krokodyl krokodylą łzę
By uronił, bo i tak
Kiszki marsza grałyby mu źle